W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Wywiad z Larsem w magazynie Revolver
dodane 19.04.2023 00:44:31 przez: Marios
wyświetleń: 3141
Czas na tłumaczenie wywiadu, jakiego jeszcze przed premierą 72 Seasons udzielił Lars Ulrich magazynowi Revolver. Opowiedział o najnowszym albumie, korzeniach Metalliki, o planach na emeryturę i akceptowaniu niedoskonałości.






tekst: J. Bennet
tłumaczenie: Marios


Lars Ulrich wydaje się być troszkę niezdecydowany. Chociaż nie – niezdecydowanie to złe słowo. Ostrożny, tak. Przemawia przez niego ostrożność, przynajmniej na początku [rozmowy], ale za moment stwierdza: To mój pierwszy wywiad w temacie nowego albumu, więc bądź dla mnie miły. Album, o którym mowa nosi tytuł 72 Seasons; to długo oczekiwana kontynuacja Hardwired… To Self-Destruct z 2016 roku. Jednak to nie nowe wydawnictwo sprawia, że Lars czuje się niepewnie: Nie pamiętam nawet, kiedy ostatni raz udzielałem wywiadu – wyjaśnia.

Zrodzony w zamęcie pandemii 72 Seasons to nie tylko nowy album Metalliki. Pod wieloma względami jest to jakby nowe wprowadzenie zespołu na salony, który w pewnym sensie zajmuje teraz nową, może nawet wyższą pozycję w panteonie popkultury, niż miało to miejsce przed zawirowaniami związanymi z covidem. Częścią tego świeżego impulsu jest – nie, żeby go w ogóle potrzebowali – ale częścią jego jest to, co stało się z klasycznym dokonaniem Metalliki, czyli Master of Puppets z 1986 roku. Utwór zagościł w netflixowym Stranger Things. Do tego dodać należy internetowy viral w postaci fragmentu, na którym trójka muzyków Metalliki – Lars, Kirk i Robert - przytulają Jamesa Hetfielda, który w ubiegłym roku na scenie w Brazylii wyznał, że czuję trochę staro i niepewnie. Takie wyznanie byłoby nie do pomyślenia w latach 80., kiedy Metallica była niepowstrzymaną i niezachwianą, napędzaną testosteronem i piwem thrashową maszyną, koncertującą u boku Venom, czy Ozzy’ego Osbourne’a.





Okazuje się, że Metallica Anno Domini 2023 to zupełnie inna bestia. Nie zatrudniają już drogich psychologów – jak było to widać w owianym złą sławą filmie dokumentalnym z 2004 roku pt. Some Kind Of Monster – aby niwelować tarcia i rozwiązywać konflikty wewnątrz zespołu. Teraz otwarcie opowiadają o tym, co czują. Nawet ze sceny. Owocem tego jest zestaw utworów wypełniający 72 Seasons – jest to zbiór prawdopodobnie najbardziej osobistych kompozycji Metalliki, niż kiedykolwiek wcześniej.

Z muzycznego punktu widzenia nowe wydawnictwo jest niemal przeglądem całej, 42-letniej kariery zespołu. Numer otwierający, Shadows Follow i Too Far Gone? ożywiają szalony thrash z początków działalności kapeli. You Must Burn! Brzmi, jakby wyjęty z Czarnego Albumu; Sleepwalk My Life Away i Chasing Lights hołdują rockowym zagrywkom ery Load/ReLoad i są czymś, co mogliby skomponować ich kumple z Corrosion Of Conformity. Natomiast pierwszy singiel – Lux Æterna wydaje się być ukłonem w kierunku Diamond Head – brytyjskim protoplastom Nowej Fali Brytyjskiego Heavy Metalu, którzy byli jedną z najwcześniejszych inspiracji dla Metalliki. 11-minutowa Inamorata w jakiś sposób udanie przywołuje zarówno grupę Kyuss, jak i samą Metallicę z instrumentalnego Oriona z roku 1986.

Koncept na album opiera się na założeniu, jak mocno pierwsze osiemnaście lat naszego życia wpływa na jego resztę. Album opowiada o nostalgii (Lux Æterna), samookaleczaniu (Screaming Suicide) czy autorefleksji (Room Of Mirrors, Sleepwalk My Life Away) pośród innych introspekcyjnych tematów. Nie, żeby Ulrich i autor tekstów – Hetfield – potwierdzali, czy zaprzeczali takiemu wglądowi w szczegóły: Dla mnie tematem płyty jest to, jak twoje doświadczenia nabyte w ciągu życia, kształtują cię i wpływają na decyzje, które podejmujesz, jak wpływają na to, kim jesteś – mówi Ulrich. W numerze "72 Seasons" James miał pomysł taki, że całość naszej osobowości naprawdę kształtuje się w tych pierwszych siedemdziesięciu dwóch porach roku. Wszyscy się zgodzili, że to naprawdę interesujące spojrzenie, ale tak naprawdę, wszystko, co robimy [na tej płycie], dzieje się instynktownie. Na koniec dnia jesteśmy tylko czwórką gości, którzy rzucają w siebie pomysłami. Robisz wszystko, co w danym momencie możesz zrobić, mając nadzieję, że trafisz z tym we właściwe miejsce.





Ty i James mieliście po osiemnaście lat, kiedy założyliście Metallicę, prawda? Czy 72 Seasons jest spojrzeniem na historię tego, skąd przyszliście, na własne pochodzenie?

To świetne pytanie. Nie wydaje mi się, żeby było to oglądanie się na historię powstania zespołu. To bardziej osobiste historie nas czterech. Oczywiście, dla kogoś, kto żyje na tym świecie tak długo jak my, te granice się bardzo szybko zacierają. Prawie wszystko w moim życiu łączy się z Metallicą, ponieważ jestem w Metallice odkąd miałem… właściwie to chyba 17 lat. Miałem 17 lat, kiedy spotkałem się z Jamesem i założyliśmy zespół. Osiemnastkę miałem dwa miesiące później. Tak więc oś czasu w zasadzie całego mojego życia przeplata się z osią czasu Metalliki. Nie można tego dzielić na dwie osobne ścieżki.

No i jak siedzisz z kumplami i opowiadacie niesamowite, nieprawdopodobne historie wojenne, czy jakiekolwiek inne, ja w takiej sytuacji opowiem historie z tras, albo o wszelkiego rodzaju wybrykach, które planowaliśmy, ale czasu w przeszłości zbyt dużo nie spędzam. Spędzam go - prawdopodobnie zbyt dużo – w przyszłości i chyba za mało w teraźniejszości. Ale jeśli weźmiemy te trzy czasy, to zdecydowanie najwięcej bywam w przyszłości. Więc ta korelacja osi czasu Metalliki z moją osobistą, jest oczywiście bardzo interesującym punktem. Twoje pytanie jest zasadne, ale nie mam na nie jednoznacznej odpowiedzi.

W ogóle nie myślałeś o przyszłości przy komponowaniu?

Nie pojawiał się ten temat zbyt często w dyskusjach w momencie, kiedy kłóciliśmy się o to, w jakim kierunku to zmierza, ale myślę, że to świetna kwestia. Kto by pomyślał, że 42 lata później nadal będziemy udzielać wywiadów, rozmawiać o nowych płytach?... To trochę szalone siedzieć tu pięćdziesiątce i nadal to robić. Kirk jest już w klubie 60, reszta z nas jest tuż za nim.

Ale myślę, że jesteśmy bardzo zadowoleni z tego, kim teraz jesteśmy. Wiek i doświadczenie są częścią tego, kim jesteśmy i nie chcemy ich bagatelizować ani od nich uciekać. Wszystkie te doświadczenia oczywiście kształtowały to, kim jesteśmy do tego momentu i nadal będą kształtować na tych, jakimi będziemy w przyszłości. Reszta Metalliki może mieć różne wersje przemyśleń w tym temacie, ale wiem, że ja osobiście spędzam dużo czasu, myśląc nad tym, że w przyszłym roku zamierzam zrobić to, a za pięć lat tamto. Sporo czasu spędzam na manewrowaniu w przyszłości. Cieszę się, że mogę pogadać o przeszłości, cieszę się też, że mogę powspominać, ale nie robię tego namiętnie, chyba, że jestem zachęcany do rozmawiania o tym.

Pomęczę cię jeszcze w tym temacie troszkę. W zapowiedzi albumu jest cytat z Jamesa: „Większość naszych dorosłych doświadczeń to powielanie lub reakcja na doświadczenia z dzieciństwa. Jesteśmy więźniami dzieciństwa, lub uwalniamy się z więzów, które nosiliśmy”. Co o tym myślisz?

Cóż, sądzę, że każdy z nas ma własną wersję tego tematu. Nie chcę mówić za nikogo innego w zespole, ale James przechodzi fazę, w której czuje się bardzo otwarty i bardzo przejrzysty w sprawach, przez które przeszedł. Wiele tych doświadczeń wychodzi w jego tekstach i bardzo go wspieram, żeby używał ich do komunikacji. Ale oczywiście nie chcę mu słów wkładać w usta.





W takim razie jak myślisz, to twierdzenie z zapowiedzi odnosi się jakoś do ciebie?

Są pewne sprawy z dzieciństwa, które wciąż w sobie noszę. Mówiłem o tym otwarcie, że jestem jedynakiem. Słyszałem to jakieś 612 tysięcy razy kiedy mówiłem, że powodem, dla którego jestem w zespole jest to, że chcę być wśród innych ludzi. Zdecydowanie byłem trochę samotnikiem; kiedy dorastałem, czułem się trochę odrzucony; nigdy nie czułem się częścią jakiegoś fajnego, wielkiego klubu i nigdy nie czułem, że jestem w centrum uwagi; zawsze jakby orbitowałem z zewnątrz. Grałem w tenisa, a w tenisie jesteś sam. Grasz przeciwko innym, ale ja spędzałem mnóstwo czasu odbijając piłkę o ścianę, albo z maszynami do piłek. Wolałem jeździć do szkoły rowerem, niż z innymi dzieciakami autobusem. Więc tak, bycie w grupie, bycie w kolektywie, bycie w gangu – jakkolwiek to nazwać – zawsze dawało mi poczucie przynależności.

W tamtych czasach byłem niezgrabnym, odizolowanym samotnikiem, który wkroczył do środowiska zespołu, a w ślad za tym poszły wszystkie te społecznościowe elementy – spotkania i ciągłe przebywanie z ludźmi, czy – w tamtych czasach – imprezowanie i tego typu rzeczy. Bycie w grupie ludzi podobnie myślących, którzy byli na swój sposób odmieńcami, to było jak: Łał, jest nas tak wielu. Zaczęło się od Południowej Kalifornii, kiedy założyliśmy zespół z Jamesem i kilkoma osobami, z którymi graliśmy w najwcześniejszym czasie. Później przenieśliśmy się do San Francisco i staliśmy się częścią tamtejszej sceny thrashowej. Tam poznawaliśmy coraz więcej muzyków i fanów metalu spoza głównego nurtu. Szukanie kontaktu z innymi ludźmi – to zdecydowanie była moja ścieżka. Wynikało to z bycia jedynakiem. Ale każdy ma swoją wersję. Jestem pewien, że ty też masz swoją.

Czy można powiedzieć, że teksty nowych utworów zachęcają słuchaczy do ich własnej interpretacji?

Od zawsze uważam, że siłą tekstów Jamesa jest to, że można wymyślić sobie własne znaczenie, własną wersję. Nie będziemy nikomu nic dyktować. I jest tam wystarczająca ilość abstrakcyjnych sformułowań, by każdy mógł mieć własną wersję tego, co dokładnie oznaczają te numery i słowa do nich. Nie sądzę, żeby zmieniło się to na przestrzeni lat. Kiedy album pojawi się na rynku, każdy będzie miał szansę przeanalizować, rozszyfrować te numery i zrobić z nimi wszystko inne. Mamy nadzieję, że każdy znajdzie własną wersję tego, co one oznaczają i stworzy z nich własny obraz. Wiem, że James z pewnością nie jest bardziej zainteresowany wyjaśnianiem sensu utworów, niż było to w przeszłości – co, jak wiecie, oznacza, że nie będzie [tych znaczeń] wykuwał w kamieniu. Mogę tylko powiedzieć, że nikomu do głowy nie będę wbijał interpretacji. Mogę powiedzieć, co one dla mnie znaczą.





Jednym z powodów, dla których pytałem wcześniej o początki Metalliki jest pierwszy singiel – Lux Æterna – słyszę w riffach wpływ Diamond Head i to nawet zanim James wykrzyczy fragment „lightning the nations”, który otwarcie kłania debiutowi Diamond Head. Wiem, że ta kapela miała na was kluczowy wpływ, kiedy zakładaliście zespół. Czy w tym numerze było nastawienie typu – „wróćmy do początku”?

Nie, nigdy w ten sposób nie myśleliśmy. Kiedy komponowaliśmy to, co w rezultacie stało się Lux Æterną, nie sądzę, że Diamond Head kiedykolwiek była inspiracją. Ale oczywiście tak – zauważyłem, że James użył słów „lightning the nations”. Tak naprawdę, jeśli mam być z tobą szczery, to nie pytam go o teksty. Ale znasz mnie na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że jeśli ludzie twierdzą, że „to brzmi jak NWOBHM” albo „to brzmi jak Diamond Head”, czy cokolwiek innego, to rozumiem takie podejście.

To nie tak, że jestem zdziwiony tymi komentarzami. Po prostu przyglądam się im z boku i cieszę się przekomarzaniami. Nie czuję potrzeby angażowania się w dyskusję, żeby próbować ją naprostowywać. Nie chcę przychodzić na wywiad z Revolver i mówić: Nie, nie, nie… Fani Metalliki, zaczekajcie – to oznacza to i to i tak to należy interpretować. Kiedy jesteś starszy, po prostu mniej cię interesuje próba nakierowywania takiej rozmowy. Ale jak chcesz pogadać o technikaliach, to riff jest w tonacji A, tak jak wiele utworów Nowej Fali Brytyjskiego Heavy Metalu. A większość utworów Metalliki jest w E, czy fis. Nienawidzę jednak sprowadzać rozmowy do takiego poziomu.

Porozmawiajmy o drugim singlu – Screaming Suicide. Kiedy chcesz obejrzeć klip na YouTube, najpierw pojawia się ostrzeżenie, które informuje: „Ten utwór mówi o samookaleczniu” i musisz kliknąć w zgodę, żeby go zobaczyć. A pod klipem znajduje się nr telefonu dla osób potrzebujących pomocy. W którym momencie przeczuwałeś, że ten numer może być prezentowany w taki sposób?

To przychodzi później. Kiedy jesteś w trakcie tworzenia czegoś, nie zastanawiasz się, jak to zostanie zinterpretowane. Ale wybraliśmy taki sposób, czując, że w przypadku tego tematu, jego strony lirycznej, opakowanie go takimi ostrzeżeniami i informacjami byłoby czymś pomocnym. To było dla mnie naprawdę emocjonalne. Sprawdziłem niektóre komentarze dzień, czy dwa po premierze i czytanie opinii fanów o tym, jak wiele osób rodzinnie dotyka ten temat, czy w dalszej rodzinie, czy przyjaciół – trochę mnie to pozamiatało. Czytałem komentarze i co trzeci, co czwarty opowiadał historię o samobójstwie, albo myślach samobójczych kogoś bliskiego. Czytałem te opinie siedząc ze łzami w oczach.

Myślę, że to mówi wiele o wpływie, jaki przez lata miała na ludzi Metallica. Poza tym niewiele zespołów może zagrać takie trasy, na jaką ty teraz zapraszasz – dwa koncerty w każdym mieście, dwa różne zestawy utworów i różne kapele w roli supportu.

Zdecydowanie wchodzimy w coś, czego nigdy wcześniej nie robiliśmy, nikt tak naprawdę tego nie robił, więc planu na to raczej nie ma. Ale pomysł, by pójść krok dalej z zespołami otwierającymi koncert każdego wieczoru, kiedy my będziemy grać dwa różne zestawy utworów, był realizowany raczej na ostatnią chwilę. Nie wiem dokładnie, gdzie z tym wylądujemy, ale zapowiada się ekscytująco. I zachęcająco. Więc, kurwa, życzcie nam powodzenia.

Na część koncertów zaprosiliście Panterę. Znasz ich z czasów, kiedy grywali w klubach, nawet zanim dołączył do nich Philip Anselmo, prawda?

Braci Paul spotkaliśmy na trasie Ride the Lightning i zaprzyjaźniliśmy się z nimi. To było w Dallas, w którym? Jakimś 1622, czy jakoś tak… Jakieś 400 lat temu (śmiech). Polubiliśmy ich obu, mieli tam swoją ekipę i widywaliśmy ich za każdym razem, kiedy przejeżdżaliśmy przez Teksas. Widzieliśmy, jak zespół przez lata ewoluował od tych bardziej rockowych klimatów aż do tej wyjątkowo kreatywnej siły, jaką się stali. Więc tak, jesteśmy z nimi związani od dziesięcioleci.





Czy masz jakiś ulubiony numer Pantery? Czego się spodziewasz po nich na tej trasie?

Nie śledzę rzecz jasna listy numerów, [które grają] ale oczywiście Walk i reszta singlowych rzeczy. Myślę, że pomysł świętowania tej magii i muzyki Pantery jest… Wiem, że w kuluarach dużo na temat rozmawiano, czy ludzie to popierają, czy nie. Ale ja jestem takim typem gościa, że jeśli Glenn Hughes chce wyjść i zagrać set Deep Purple, to popieram to. Zawsze jestem za tym, by ludzie podążali za swoimi twórczymi i muzycznymi ambicjami. Więc myślę, że spotkanie Pantery jest czymś dobrym. No i rzecz jasna obecność w składzie Charliego Benante jest czymś świetnym. Widziałem wideo z jednego występu w Meksyku, na którym było widać, że połapali to. Fajnie będzie ich pokazać.

Jak mówimy o trasach koncertowych, to był ten jeden naprawdę wzruszający moment, którego doświadczyliście w Brazylii w ubiegłym roku, kiedy James w trakcie koncertu powiedział, że ma zły dzień i czuje się trochę niepewnie, i wszyscy go przytuliliście. Opowiedz mi o tym momencie, jak to widziałeś ze swojej perspektywy?

Przytulanie kolegów z zespołu jest zdecydowanie czymś, w czym znajdujemy po drodze przyjemność. Jesteśmy otwarci w temacie naszej wzajemnej miłości, wzajemnego uznania i tego, jak bardzo jesteśmy wdzięczni za to, że ponad czterdzieści lat później wciąż możemy się potknąć i sprawić, by wydarzyły się takie rzeczy. Jesteśmy z tego bardzo zadowoleni. Kiedy grasz koncertowy zestaw, to masz bardzo sztywny set, wiesz, szesnaście numerów w konkretnej kolejności. Wszystko jest bardzo dobrze wyreżyserowane, nasi fani dobrze nas znają, wiedzą, że zawsze jest chwila na to, by wydarzyło się coś impulsywnego i my zawsze w coś takiego wskakujemy.

Ale James otwarcie mówił o swoich odczuciach wcześniej tamtego dnia. Na co dzień staramy się jak najczęściej ze sobą spotykać. Staramy się być wobec siebie otwarci i transparentni. To przeciwieństwo tego, co było trzydzieści lat temu, kiedy nie pozwalano ci okazywać uczuć, ponieważ byłeś wówczas tylko 20-letnim metalowym robotem. W tamtych czasach ten ludzki element był odsuwany na bok. Kiedy schodziliśmy ze sceny, kłóciliśmy się: - Spieprzyłeś to! – Nie! Nie spieprzyłem tego!. To było właśnie takie szalone dążenie do jakiejś perfekcji, która… Nawet nie wiem, czy była osiągalna. Teraz czujemy się z tym komfortowo; z tym kim jesteśmy, z tym, jak się starzejemy. I teraz myślisz: Czy to nie było zabawne, jak się wyłożyłeś w tamtym fragmencie? Teraz się z tego śmiejemy i żartujemy. Doceniamy ten ludzki element i fakt, że jesteśmy ludźmi, którzy wychodzą na scenę, by dać z siebie wszystko.





Jak wiesz Slayer przeszedł na emeryturę w 2019 roku. Wiem, że macie wielkie plany związane z trasą koncertową na najbliższe kilka lat, ale czy myśleliście kiedykolwiek o Metallice na emeryturze? Czy masz jakiś wzór, który chciałbyś osiągnąć przed podjęciem tej decyzji?

Nie jest to temat, o którym dużo rozmawiamy. Myślę, że większość energii skupiamy na próbach zachowania zdrowia i spójności funkcjonowania. Z wiekiem coraz więcej czasu poświęcam na codzienne treningi, kardio, trening siłowy. Jestem przykuty do swoich codziennych godzin na rowerze stacjonarnym. Chodzi o to, by zachować zdrowie: zdrowe odżywianie, zdrowy tryb życia; wszystko co każdy z nas musi położyć na tym stole. Oczywiście jest moment, w którym to może na pewnym poziomie już nie zadziałać, kiedy przychodzi do grania Battery, Master of Puppets, czy podobnych utworów. Z sekcji komentarzy wiem, że są osoby, które uważają, że taki moment już nadszedł – doceniam to. (Śmiech) Ale jedyne, co mogę powiedzieć, to to, że, odpukać, coś takiego jeszcze nie nastąpiło. I mam nadzieję, że nie nastąpi jeszcze przez jakiś czas. Tzn. McCartney ma ponad osiem dych, Stonesi też działają. Springsteen ruszył właśnie w trasę koncertową.

Tak, ale żaden z nich nie gra co wieczór w tempie nawet zbliżonym do Battery

Racja. Ale Springsteen gra trzygodzinne koncerty i właśnie zagrał na otwierającym występie cholerne 28 numerów. Wygląda na zdrowszego i silniejszego, niż kiedykolwiek. Ale doceniam to, co mówisz: żaden z nich nie gra Battery. Powiedziałbym, że jeśli zdrowie nam dopisze, to będziemy to robić, mam nadzieję, kolejną dekadę. Tzn. jak tylko skończę ten wywiad, wsiadam na rower.









Marios
Overkill.pl


Waszym zdaniem
komentarzy: 1
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Piccol
20.04.2023 07:33:16
O  IP: 212.180.221.12
„Oczywiście jest moment, w którym to może na pewnym poziomie już nie zadziałać, kiedy przychodzi do grania Battery, Master of Puppets, czy podobnych utworów. Z sekcji komentarzy wiem, że są osoby, które uważają, że taki moment już nadszedł – doceniam to. (Śmiech)”

Uwielbiam Larsa!!!
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak