Fastnews
Koncertowisko!
METALFEST 2013 - DZIEŃ DRUGI 2013-06-21

Mimo dość bardzo dziwnej sprawy z odwołaniem koncertu Volbeat, drugi dzień MetalFestu można zaliczyć do bardzo udanych.

Informacja o odwołaniu koncertu Volbeat wypłynęła wczesnym popołudniem. Organizatorzy byli chyba tak samo zaskoczeni jak publiczność, która przyjechała do Jaworzna. Jednak panowie z KnockOut Productions zareagowali bardzo szybko wydając oświadczenie i oddając jeszcze tego samego dnia pieniądze za jednodniowe bilety. Właśnie w krytycznych sytuacjach na takich imprezach wychodzi profesjonalizm bądź jego brak i chłopaki z KnockOutu wyszli moim zdaniem jak najbardziej z twarzą. Żadnych żałosnych tłumaczeń, żadnych komplikacji przy zwrocie pieniędzy, same konkrety i szybka roszada pomiędzy scenami. Brawo Panowie!

A na terenie festiwalu dalej bardzo mila atmosfera. Tłum przerzedzony nieco przez brak fanów, którzy przyjechali tylko na Volbeat, bawił się dalej doskonale. Co zresztą potwierdzały szerokie uśmiechy na twarzach kapel. Wszyscy mieli doskonałe przyjęcie.

Na małej scenie rządził rodzimy i zagraniczny thrash, ale MY czekaliśmy na panów z Entombed. No i się nie zawiedliśmy (za to zawiódł nieco pan za konsoletą). Świetny koncert, solidna, męska muza z potężnym groovem. A zachowanie pana Petrova jest w pewien sposób urocze, kto widział ten wie :)

Zanim przejdziemy do koncertu Destruction, który przeniósł się z małej sceny na dużą, chciałbym popełnić taką toaletową dygresję. Otóż sprawa może i gówniana, ale na trzydniowym bardzo ważna. Toalet jest bardzo dużo, są opróżniane, nie ma kolejek, a dla mężczyzn, którzy wolą pod chmurką, są nawet pisuary. To jest naprawdę ważna rzecz i jest tu zorganizowana wzorowo. Dzięki temu nie musimy oglądać zmęczonych cieczą festiwalowiczów oddających potrzeby, gdzieś po kątach. Ja osobiście nawet znalazłem jednego człowieka smacznie śpiącego sobie w toalecie, więc muszą być naprawdę przytulne.

Wracając do Destruction. Kapela znana i lubiana, nikomu przedstawiać za specjalnie nie trzeba. Mieli być headlinerem małej sceny, a w ostatniej chwili wskoczyli na dużą. I chyba powinni się tam znaleźć od początku, bo uderzyli z przeogromną siłą.

W naszym kraju niemiecki thrash cieszy się wielką popularnością, więc nie ma co tu dłużej rozprawiać nad profesjonalizmem, kontaktem z publicznością i świetnym występem. Cieszy też fakt, że perkusista Destruction, Vaaver, jest naszym rodakiem i wstydu Polsce nie przynosi, bo bębniarzem jest światowej klasy.

Satyricon chcąc nie chcąc stał się gwiazdą wieczoru. Poradził sobie w tej roli bardzo dobrze. Dla mnie nie jest to jakaś mega ważna kapela, ale z przyjemnością oglądałem i słuchałem ich występu. Zespół dawał z siebie wszystko i brzmiał świetnie. Na uwagę też zasługuje świetny, synchroniczny headbanging gitarzystów :)

Naprawdę cieszy mnie fakt, że mimo odwołania Volbeat, wszystkim dopisywały humory. Tym, którzy zostali na festiwalu, zdawało się to w ogóle nie przeszkadzać. Wszystkie zespoły zostały świetnie przyjęte i poznały co to jest polska, metalowa gościnność. Oby tak dalej narodzie :) Mam nadzieje, że dzisiaj też dacie radę!
 

Rev & 4ever