W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
James dla Classic Rock, cz. 1
dodane 29.05.2009 16:33:15 przez: Overkill.pl
wyświetleń: 3040

W najnowszym numerze magazynu Classic Rock znalazł się bardzo szczery wywiad z Jamesem Hetfieldem. Wywiad ten prezentujemy dzięki skanom, przesłanym przez Agę - pozdrawiamy!!!


Poniżej cześć pierwsza, w której wokalista Metalliki opowiada o swoim dzieciństwie i czasach do założenia Metalliki:





Classic Rock:
Jak wyglądało twoje dzieciństwo?

James:
Dorastałem na przedmieściach Los Angeles w średnio zamożne rodzinie. Nasz dom był w super miejscu. Mogłem chodzić do każdej szkoły, jakiej chciałem - podstawowej, gimnazjum i średniej - wszystko było w pobliżu. Ojciec był kierowcą ciężarówek, który na koniec dorobił się swojej firmy transportowej. Mama była typem kobiety, która opiekuje się domem, ale była też artystką, malowała i stworzyła kilka graficznych projektów. To zabawne, ale pamiętam, że często w domu siedziałem sam, co jest nieco dziwne. Miałem dwóch starszych, przyrodnich braci i młodszą siostrę. Rodziło to pewne problemy w domu. Próbowałem postawić siebie w sytuacji mojego ojca - ożenił się z kobietą mającą dwóch synów - aby zrozumieć jak było mu ciężko. Pamiętam, że byłem typem samotnika. Często widziałem, jak moja siostra pakuje się w kłopoty. Była buntowniczym, głośnym typem dziecka. Widziałem jakie pociąga to dla niej konsekwencje, kroczyłem więc innymi ścieżkami. To było pewnego rodzaju wymówka dla tych rzeczy, które niezbyt dobrze mi służyły.



Classic Rock:
Byłeś wychowywany w religii Stowarzyszenia Chrześcijańskiej Nauki (Christian Science)?
James:
To dodatkowo mnie zraziło... ta religia wzmogła moje dziecięce wyalienowanie. Teraz, będąc starszym, rozumiem ją nieco lepiej. Moc pozytywnego myślenia ma za zadanie Cię uleczyć, nie uznawanie własnej choroby i tego typu rzeczy. Nie chodzenie do doktora, w zasadzie nie uznawanie żadnej inteligencji. Ale to nie miało dla mnie żadnego sensu. Chciałbym myśleć, teraz, w obecnym życiu, że to działa. Bo tak, jest jakaś siła w pozytywnym myśleniu, ale jest też wiedza, której się uczymy. Ktoś złamie rękę to można ją przecież usztywnić. Ale nawet to nie było dozwolone. Jako dziecko nie mogłeś chodzić na lekcje biologii, uczyć się tego, jak funkcjonuje Twój organizm - nie było zgody na uczenie się tego. Musiałem opuszczać klasę i czekać na korytarzu, albo iść do dyrektora. To było jak jakaś kara. Moi rodzice chcieli dla mnie dobrze i próbowali trzymać z dala od tych rzeczy, ale to było za bardzo przeciwne sobie. Mój ojciec odszedł od nas gdy miałem 13 lat, wtedy też powiedziałem do mojej matki 'nie mam zamiaru iść więcej do szkółki niedzielnej, zmuś mnie'. Tak to było.




Classic Rock:
Co pamiętasz z rozwodu?
James:
Dużo zamieszał w moim życiu, jako dziecko nie wiedziałem co się dzieje. W pewnym sensie coś przede mną ukryto. To wielki charakterologiczny defekt, którym się wciąż przejmuję - uważam, że każdy coś przede mną ukrywa. Ojciec odszedł, a my przez kilka miesięcy nie wiedzieliśmy czy wróci. Matka powiedziała nam, że pojechał w podróż służbową, i dopiero na końcu powiedziała prawdę. To był też strach przed byciem mężczyzną w domu, który nie wie co ma robić. Czułem, że nie nauczyłem się od ojca wszystkiego, że nie było go dla mnie, a to wszystko tylko narastało. Wyrzuciłem mnóstwo nienawiści w jego stronę. On nawet nie pożegnał się z nami. Nie mam pojęcia co zaszło między moimi rodzicami, ale to musiało być coś naprawdę strasznego, skoro tak po prostu odszedł. Oboje byli bardzo religijni, a to kłóci się z rozwodem. Porzucenie. Zostałem porzucony. Jakieś trzy lata później moja mama zmarła. Przypisywałem to dyskomfortowi związanemu z rozwodem i zgiełkowi wokół niego. To było bardzo traumatyczne.




Classic Rock:
Przypuszczam, że nie poddała się leczeniu?

James:
Nie, nie, zdecydowanie nie. Nie była nawet zainteresowana dowiedzeniu się co jej dolega. Obserwowaliśmy, jak nasza matka usycha. Razem z siostrą mogliśmy tylko patrzeć na siebie, nie wiedzieliśmy co powiedzieć. To było jak Paragraf 22 o chorobach, mówiący, że i tak zachorujesz. Mój brat, w końcu był starszy i rozumiał to, powiedział: 'dzieje się coś niedobrego, sprowadźmy pomoc'... ale było za późno. Zmarła na raka. Musiałem na jakiś czas zamieszkać z moim bratem, zostawiając wszystkich przyjaciół i szkołę w połowie 11 klasy. Na szczęście miałem starszego brata, Davida, już ustatkowanego, żonatego. To właśnie on przygarnął mnie i moją siostrę. Ale moja siostra nie wytrzymała u niego zbyt długo, była za bardzo kłopotliwa. Znaleźli mojego ojca i posłali ją do niego. Ja nie chciałem mieć z ojcem nic wspólnego. Dużo czasu zajęło mi przywrócenie dobrych stosunków z ojcem, pewnego rodzaju przebaczenie czy ostateczny powrót do bezwarunkowej miłości ojca i syna. Wciąż było jednak tysiące pytań bez odpowiedzi. On również zmarł. W czasie terapii mnóstwo czasu poświęciłem swojemu dzieciństwo i zrozumieniu rzeczywistości mojej i moich rodziców.



Classic Rock:
Kiedy po raz pierwszy zażyłeś jakieś lekarstwo?
James:
Gdy mieszkałem u mojego brata miałem ogromne bóle głowy. Jako dziecko cały czas miewałem migreny, nie sądziłem że coś może mi ulżyć czy pomóc. Modlitwa nie bardzo mi pomagała, a była to jedyna recepta w moim domu, ona i czytanie Biblii. Pamiętam, jak mój brat dał mi po raz pierwszy aspirynę, totalnie ześwirowałem. "Jak będę się czuł? Co się ze mną stanie?" Wtedy zrozumiałem jaki jest zysk z wiedzy danej nam od Boga połączonej z dbaniem o siebie.




Classic Rock:
Ile miałeś wtedy lat?

James:
Prawdopodobnie 16 albo 17. Wcześniej nie miałem zastrzyków, czy temu podobnych rzeczy w szkole - z czego w zasadzie się cieszę. Kto wie co wstrzykują nam gdy jesteśmy dziećmi.



Classic Rock:
Wtedy zacząłeś uczyć się grać na gitarze?
James:
Mama zabierała mnie na lekcje gry na pianinie do mieszkania swojej przyjaciółki. Zacząłem uderzać w klawisze a ona uznała, że będę wirtuozem [śmiech]. Przez trzy lata uczyłem się gry na pianinie w domu jakiejś staruszki, w którym strasznie śmierdziało. Ale dość wcześnie odkryłem, że to doskonałe narzędzie do komunikacji. Lubiłem być samotny, lubiłem mieć możliwość odłączenia się od świata, a muzyka bardzo mi w tym pomagała. Zakładałem słuchawki i słuchałem muzyki. Muzyka mówiła w moim języku i łączyła się ze mną na wielu płaszczyznach. Miałem doskonałe przeczucie, że właśnie przez nią mogę wyrażać siebie. Wszystko kręciło się wokół Kiss i Aerosmith. Pierwszy koncert na jaki poszedłem to AC/DC i Aerosmith na Long Beach Arena [12 lipca 1978]. Uwielbiałem też Teda Nugenta, Alice Coopera, mnóstwo skrajnego, ciężkiego rocka jakiego grano w Ameryce w tamtych czasach. Nie znałem nic innego, aż do momentu poznania Larsa dwa lata później.













Druga część już niebawem, a w niej James opowie o relacjach z Larsem, Cliffem i Jasonem oraz o tym, jak Metallica stawała się jego rodziną.

ToMek 'Cause We're Metallica
AeroMet



Waszym zdaniem
komentarzy: 0
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Nikt nie skomentował newsa.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak