W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
James dla Classic Rock, cz. 2
dodane 31.05.2009 05:01:07 przez: Overkill.pl
wyświetleń: 1753


W najnowszym numerze magazynu Classic Rock znalazł się bardzo szczery wywiad z Jamesem Hetfieldem. Wywiad ten prezentujemy dzięki skanom, przesłanym przez Agę - pozdrawiamy!!!


Poniżej cześć druga (pierwsza znajduje się tutaj), w której James opowiada o swoich relacjach z Larsem, Cliffem i Jasonem.







Classic Rock:
Jak doszło do Twojego pierwszego spotkania z Larsem?
James:
Gdy pierwszy raz go spotkałem byłem w średniej szkole, pogrywałem na gitarze ze znajomymi i starałem się, aby nasz zespół, Phantom Lord, rozwijał się. Odpowiedzieliśmy na Larsa ogłoszenie w gazecie i spotkaliśmy się gdzieś w jakimś magazynie. Przygotował swój zestaw perkusyjny, nie grał za dobrze, ale miał niesamowitą motywację i wiedzę. Miał ten sam zapał i tą samą motywację co ja.



Classic Rock:
Kulturowo, jak bardzo się różniliście?
James:
Ekstremalnie. Poza ty, że jego gra nie była w tamtych czasach za dobra, dobywał się od niego dziwny zapach [śmiech]. Piętno europejczyka, który nie używa mydła i nie zawsze się kąpie. Ale w jego domu - tam były całkiem inne wibracje. Dom bardzo przyjazny, otwarty. Mój był bardziej elitarny, zamknięty dla obcych. Jeśli nie uznawałeś naszej religii... nie mieliśmy zbyt wielu gości w domu. Dom Larsa był całkowicie przeciwny, bardzo hippisowski, w stylu: 'wejdź i rozgość się'.



Classic Rock:
Najwyraźniej Lars miał robiącą wrażenie kolekcję płyt?
James:
Nie powiedziałbym, że był rozpieszczony, ale jako jedyne dziecko miał tych płyt bardzo dużo. Wchodziłem tam i nie mogłem uwierzyć. Tam były całe stosy, w swojej sypialni całą ścianę miał nimi wypełnioną. Po prostu wchodził do sklepu muzycznego i mówił: "chcę przesłuchać tych gości". Ja nie mogłem sobie na coś takiego pozwolić, ale chodziłem do niego i przegrywałem wszystko, co tylko chciałem.





Classic Rock:
Czy wstydzisz się za swoją przeszłość?
James:
Bardzo. Byłem bardzo zamknięty w sobie, nie ufny wobec otaczającego świata, z powodu tego co działo się w czasie mojego dzieciństwa. Picie pomagało mi na chwilę wyrwać się z tego, ale gdy dzień się kończył było jeszcze gorzej. Wykopywałem dół dla siebie.



Classic Rock:
Czułeś, że to Metallica stawała się Twoją rodziną?
James:
Tak, tak. Bez wątpienia. Szukałem ludzi, z którymi mógłbym się identyfikować. Z rodziną za bardzo nie mogłem, bo ona, gdy byłem dzieckiem, rozpadła się na moich oczach. Część mnie była złakniona rodzinnych uczuć, druga część nienawidziła ludzi. Pod koniec dnia zawsze czułem się jak samotny wilk, wiesz, czułem, że potrzebuję rodziny, ale nie, że potrzebuje jej przez cały czas.



Classic Rock:
Byłeś zadowolony gdy odchodził Dave Mustaine?
James:
Nie wiem czy słowo "zadowolony" jest odpowiednie, ale jego odejście było konieczne. Byłem ja, on i Lars i każdy z nas chciał kierować zespołem, a to doprowadziło do potrójnego zamieszania. Oczywiste jest, że nim kierowało to samo co nami - doszedł do wspaniałych rzeczy z Megadeth. To jak się mają obecnie te sprawy, nasze dynamiczne charaktery, ja i Lars jesteśmy po jednej stronie skali, po drugiej są Kirk i Robert. Oni są ludźmi ze wspaniałymi pomysłami, ale nie mają nic przeciwko temu, że ktoś inny kieruje zespołem. Po prostu to przyjmują, tak sądzę. Są typami, dla których nie liczy się własne ego [un-ego-driven], w przeciwieństwie do mnie i Larsa. Co już zresztą mówiłem [śmiech]. Wracając do tematu, Dave musiał odejść.



Classic Rock:
W dokumencie Some Kind Of Monster wydawał się być dość nieszczęśliwy z tego powodu?
James:
To niesamowity, utalentowany człowiek. Może część jego charakteru wciąż ma wciąż pozostawioną jakąś drzazgę. Gdyby mnie wykopano w Metalliki na pewno bym taką miał. Ron McGovney, nasz pierwszy basista - również bardzo duża drzazga pozostawiona w ciele. Nigdy do końca się z tym nie pogodzili i ciężko jest na to patrzeć. Lars powiedział kiedyś w jakimś wywiadzie na ten temat: "Nie widzisz czego dokonałeś? Ale dla Ciebie to się nie liczy, bo gonisz za nieosiągalnym.".




Classic Rock:
Czy doświadczenia po śmierci matki pozwoliły Ci łagodniej przejść przez śmierć Cliffa?
James:
To nigdy nie jest łatwa. Nie można się przyzwyczaić, szczególnie w młodym wieku. W swoim umyślę bardzo to przeżywałem, ale piłem na tyle dużo, aby odrzucać jakiekolwiek uczucia...To była inna strona religii Stowarzyszenia Chrześcijańskiej Nauki: nie było pogrzebów, nie było czasu żałoby, w którym można było się wypłakać i liczyć na wsparcie innych. To była raczej postawa: "OK, ciało jest martwe, dusza odeszła, życie toczy się dalej". Przez to, gdy po śmierci Cliffa był pogrzeb, nie czułem tego, po prostu więcej piłem. Zalej swe smutki.



Classic Rock:
Lars wspominał, że przed wypadkiem Ty i Cliff byliście bardzo blisko, i jednym ze skutków jego śmierci było zbliżenie się Ciebie do Larsa. Zgadzasz się z tym?
James:
Tak, Cliff i ja doskonale dogadywaliśmy się. Lubiliśmy te same rzeczy, tą samą muzykę - Cliff siedział bardziej w rockowych klimatach południa jak Lynyrd Skynyrd czy jemu podobnych, które ja też uwielbiałem. Uwielbiał wychodzić na łono natury, piesze wycieczki, spanie pod namiotem, strzelanie z broni, picie piwa. On i ja dogadywaliśmy się.



Classic Rock:
Co najlepiej pamiętasz z wypadku, w którym zginął?
James:
Było bardzo zimno, szwedzka zima. Spałem z tyłu, gdzie było nieco cieplej, byłem tuż obok niego. Ale nie rozpamiętuję tego, jest jak jest. Z jakiegoś powodu przeżyliśmy, aby móc kontynuować. Z pewnością brakuje nam Cliffa, tak wiele rzeczy mogłoby się inaczej potoczyć.




Classic Rock:
Czy nie uważasz, że po śmierci Cliffa ruszyliście w trasę zbyt szybko?
James:
Uważam, że wszystko co zrobiliśmy po jego śmierci były za szybko. Znalezienie basisty, trasa. Zbyt łatwo wróciliśmy. To był sposób managementu na radzenie sobie z żałobą: "wyraźcie to poprzez grę". Teraz wydaje się, że żałoba była za krótka, nie oddaliśmy mu szacunku w dostateczny sposób, nie dość dobrze poradziliśmy sobie sami ze sobą, nie pomogliśmy sobie nawzajem przejść przez to. Wyjechaliśmy w trasę i wyładowywaliśmy się na Jasonie zaraz po jego przyjściu. To było w stylu: </i>'owszem, mamy basistę, ale to nie jest to samo co z Cliffem'</i>.



Classic Rock:
Lubiłeś Jasona?
James:
Tak, lubiłem go. Z nim przyszła pozytywna wibracja. Prawdziwa dziecięca, nie mylić z dziecinną. To co lubiliśmy, to co nas bawiło, wspólne pisanie - było zabawnie. Gdy zaczęła nas otaczać coraz większa sława zaczęły też rosnąć coraz większe urazy i sprawy zmieniły się dla nas wszystkich.






Trzecia część już wkrótce, a w niej James opowie o uzależnieniach w zespole oraz początkach wielkiej kariery przy Black Album.

ToMek 'Cause We're Metallica
AeroMet







Waszym zdaniem
komentarzy: 0
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Nikt nie skomentował newsa.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak