W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
James dla The Bone
dodane 01.01.2009 18:11:10 przez: Overkill.pl
wyświetleń: 1149
Witamy w nowym roku. Sympatyczna dziennikarka z kalifornijskiego radia The Bone, przeprowadziła luźną konwersację z Jamesem Hetfieldem, przed koncertem zespołu w Oakland. Oto efekt rozmowy:





Nagrywacie swoje koncerty i wasz inżynier Mike wrzuca je na stronę za pół darmo. To znaczy, że koncert w San Diego też będzie w sieci?

Zapewne zaraz po zejściu ze sceny. Wszystkie koncerty pojawiają się kolejnego dnia, możesz ściągnąć każdy gig, jeśli zechcesz, poza tym z St. Louis....

Nie było tam fajnie?

Żartuję sobie, możecie ściągać, ale mój głos był wtedy okropny. Miałem problemy z gardłem. To może być gratka dla kolekcjonerów, nie wiem czy to nie najgorszy koncert jaki w życiu zagrałem. Tak to wygląda, jeśli Lars złamie palec, to nie zagra. Jeśli moje gardło jest chore wniosek jest prosty 'idź grać!'.
(...) Wrzucanie koncertów to naturalna kontynuacja naszych dążeń sprzed internetowego boomu, gdy mieliśmy dział 'Taper's Section' na stronie. Utopiliśmy rynek bootlegów, kiedy pełno było ludzi handlujących słabej jakości nagraniami ludzi. Możesz sobie posłuchać pod prysznicem koncertu sprzed doby. Ja tego nie robię, nie chcę tego znowu słuchać, dopiero co przebrnąłem przez ten koncert (śmiech).
Jeśli chodzi o fan club, to Internet jest najlepszym wynalazkiem jaki mógł się nam zdarzyć, w kwestii komunikacji.
(...) Lars musi wiedzieć wszystko, Lars chce znać opinie ludzi, czyta komentarze na nasz temat. Kirk dla odmiany jest pozytywnie wyluzowany, ignoruje wszelkie docinki i opinie.



Setlisty zmieniają się z biegiem trasy. Jest to działanie naturalne 'hej, zmieńmy tą piosenkę', czy na potrzeby umieszczania gigów w sieci?

Jedno i drugie po trochu. Przede wszystkim robimy te zmiany dla siebie samych, abyśmy wciąż pozostawali podekscytowani. Aby się nie zamęczyć tym samym setem. Fajnie jest zagrać nową piosenkę, piosenkę na którą naprawdę masz ochotę. Setlista musi być dobrze ułożona, musimy wiedzieć co gramy następne, aby jeszcze lepiej się sprawdzić, aby nasza obsługa techniczna wiedziała, kiedy odpalić efekty pirotechniczne. Mamy kilka miejsc na rotacje, aby podtrzymywać podekscytowanie. Zwłaszcza gdy gramy dwa koncerty pod rząd w jednym mieście.

Gracie teraz w Bay Area, to wyjątkowe uczucie?

Zdecydowanie. Świetnie jest grać w swojej okolicy, bo nie dość, że czujemy się swojsko, to możemy po ludzku wstać rano i samemu podwieźć się autem na koncert, potem wrócić do domu.
(...) Staram się być normalnym tatą, a potem grać koncert. Wszyscy stoimy w tej chwili na jednej płaszczyźnie, Rob ma dwójkę, Kirk dwójkę, Lars troje i ja troje. Dzisiaj byłem na występie mojej córki. Wiesz, ja wpadam na jej show, ona wpada na mój show (śmiech).

Czy nie uważacie, że gdyby wcześniej wprowadzić zwyczaj grania tygodniowych tras i wracania do domu na tydzień, zaoszczędzilibyście na psychoterapii? Nie współpracujecie już z nim? (z Philem Towle)



(śmiech). Nie, nie siedzi na gorącej linii, nie ma go na liście płac, czy cokolwiek w tym stylu. W tamtym czasie potrzebowaliśmy go i cokolwiek ludzie nie powiedzą, pomógł nam znowu być ze sobą. Potrzebowaliśmy go aby znaleźć zloty środek, wcześniej byliśmy chodzącymi ekstremami. Siedzieliśmy i gadaliśmy o tych naszych ludzkich , codziennych sprawach. Wiesz, to jak małżeństwo, albo nawet gorzej... Nie czuliśmy się ze sobą bezpiecznie, wiedzieliśmy, że ładunek w każdej chwili może eksplodować. To co działo się przed filmem to jedno ekstremum, to co widzicie na filmie - to drugie ekstremum. W tej chwili jesteśmy gdzieś po środku. Gdyby nie ta praca, nie sądzę abyśmy mogli nagrać tą świetną płytę (Death Magnetic). Granie w obecnym stylu, z tygodniowymi przerwami trzyma nas z dala od siebie i pozwala nam złapać harmonię. Latem zabieramy dzieciaki na trasę do Europy, moje dzieci będą miały więcej wpisów w paszportach niż ja jako dziecko.

Trasa potrwa 2 lata, kiedy pojawi się czas na nowy album?

Piszemy materiał. W jam-roomie powstają nowe riffy. Tak jak materiał na Death Magnetic powstawał na trasie St.Anger. Wszystko nagrywamy na tej magicznej maszynie (wskazuje komputer), w większości nie jest to warte przesłuchania, ale zawsze znajdzie się w tym jeden błyszczący okaz. Jeden dobry riff.

(...)
Death Magnetic powstawał na wszelkie możliwe sposoby. Jedne fragmenty są ze starych taśm z trasy St.Anger, inne przynosiliśmy na próby, bo akurat wpadły nam w ucho. Robert przyniósł naprawdę sporo dobrego materiału, który adaptował się w zespole. Riff z 'All Nightmare Long', ten z refrenu pochodzi jeszcze z sesji St.Anger, z materiału Presidio, którego nie wykorzystaliśmy na płycie. Na Death Magnetic jest tak wiele riffów, ponieważ podbieraliśmy je z innych napisanych na potrzeby albumu piosenek. Po prostu nie mogliśmy dopuścić, aby ich nie było na płycie.





Ugluk

Waszym zdaniem
komentarzy: 0
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Nikt nie skomentował newsa.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak