W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Metallica sama o sobie - CZĘŚĆ 1
dodane 15.04.2009 05:11:16 przez: Overkill.pl
wyświetleń: 3555
Nakładem internetowego kanału Fuse.tv pojawił sie w internecie 20-minutowy dokument Metallica: In Their Own Words, składający się jedynie z drobnej, pisanej narracji i wielu przeplatanych dynamicznie wypowiedzi muzyków. Materiał może wzbudzić pewne kontrowersje swoim stylem (krótkie, przeplatane wypowiedzi), oraz dość pikantnymi historiami. Niemniej zachęcamy do przeczytania.





Na żywo...

James: Mamy to samo intro przed koncertami od jakichś stu lat... jakbyś mi to teraz puścił, tętno by mi się zwiększyło, a mięśnie zaczęły się napinać (śmiech).
Jestem bardzo skupiony, podenerwowany, ale wciąż podekscytowany. Gdy stajesz na scenie, patrzysz im w oczy.. już po tobie, to największy narkotyk, największy drink, największe uczucie. I jesteśmy od niego uzależnieni.

Lars: Gdy wychodzimy na scenę, słyszymy publikę nagle COŚ się z nami dzieje.
Kirk: To jak łączenie czterech lasek dynamitu. Rezultat jest oczywisty...
Robert: To magiczne doświadczenie, a wszystko to wokół muzyki, występu i dania z siebie wszystkiego.
James: Słyszę jak ludzie śpiewają...
Lars: Dzielimy się tym doświadczeniem..
James: Skandują.. Hej! Hej! I tu następuje połączenie...
Lars: Nie ma tu podziału my-oni. My jesteśmy tutaj jednością.
Kirk: Kochamy tą piosenkę... taaak, ta też kochamy.
James: Karmimy publiczność, a publiczność karmi nas. Wielkie, metalowe żarcie.

Wkręcanie się w muzykę...

James: Pierwszy raz usłyszałem wrzask tłumu, gdy w ogóle jeszcze nie grałem..
Kirk: Zauważyłem ten fenomen zanim jeszcze w ogóle zacząłem grać na gitarze,
James: Wkręciłem się po obejrzeniu koncertu...
Kirk: Thin Lizzy, 1977
James: Aerosmith 1978, AC/DC w Long Beach Arena,
Robert: Była wtedy taka kapela - Seagull, poszedłem ich zobaczyć w lokalnym klubie.
James: Moje zmysły zostały zmiażdżone na każdej płaszczyźnie. Od zapachu..
Kirk: energia..
James: Po dźwięk...
Kirk: Tajemniczość...
James: I światła.. czułem, że żyję. Czułem się częścią czegoś..
Kirk: Rozwalał mnie fakt, że ci goście ze sceny to ci sami goście, którzy są na okładkach płyt, które katuję codziennie.
Robert: Byłem tak zainspirowany tym co widziałem, że po powrocie do domu zaczynałem ćwiczyć.
James: Chciałem być kolesiem ze swoich plakatów na ścianach.
Robert: Wyobrażałem sobie, że jestem Johnem Paul Jonesem, albo Geezerem Butlerem, albo Geddym Lee.
James: I wtedy się wkręciłem...

Pierwszy występ....



Lars: Niedzielny wieczór, Radio City, Kalifornia. Małe dziewice heavy metalu, czy jak to nazwiesz (śmiech).
James: Na pierwszy koncert zaprosiliśmy każdego kto tylko mógł wpaść.
Lars: Pojawiło się ok 75, do stu osób.
James: Co chyba standardowe dla pierwszych koncertów, mieliśmy na tym gigu więcej osób niż przez kolejne dwa lata na jakimkolwiek (śmiech). Potem powolutku się to zmieniało.
Lars: Zaczęliśmy Hit the Lights...
James: Podczas pierwszego numeru Dave'owi poszła struna. Czegoś takiego nie przewidzieliśmy.
Lars: Pieprzył się z tą struną pięć minut, wymieniał ją. Ja siedziałem schowany za perkusją przez cały ten czas. To nie było dokładnie to, jak planowałem swój pierwszy występ na żywo.

Rok później...

Kirk: Na pierwszym koncercie byłem tak podenerwowany jak tylko możecie sobie wyobrazić. To było w Dover, New Jersey. Wcześniej dostałem demo No Life Till Leather i miałem się nauczyć wszystkich piosenek.
Lars: Jak myślę o tamtych czasach to czuję się dziwnie, bo wiele rzeczy, które się wtedy działy, było tak bardzo skomplikowanych. Granie koncertu, prezentowanie materiału, a główny cel brzmiał: "nie spierdolić".
Kirk: Trząsłem się jak galareta. Ale szło całkiem nieźle, aż do ostatnich numerów. Gdy doszliśmy do Motorbreath, James był już nawalony, a Lars zaczął grać ten numer szybciej, niż kiedykolwiek próbowaliśmy. Nagle złapałem się na myśli: "w którym miejscu jesteśmy?".
Lars: O Boże, gdzie ja jestem? Nie spierdol, zaraz ktoś będzie na mnie krzyczał.. aaaa! (rozpacza).
Kirk: James dał mi TO spojrzenie, a ja przepraszałem Larsa po koncercie za spierdzielenie. On pocieszał mnie jednak: "spokojnie, to był świetny koncert jak na pierwszy, teraz będzie tylko lepiej".
Lars: Trochę później i nie mówię tu o tygodniu tylko o latach później, byliśmy już w takim punkcie, na tyle zrelaksowani, że mogliśmy naprawdę cieszyć się koncertem.

W drogę....

Lars: Na pierwszej trasie miałem dziewiętnaście lat. Wiesz.. tu głównie chodziło o różne życiowe doświadczenia.
James: To był gang dzieciaków na trasie...
Kirk: Wszystkie nasze graty i siebie samych wpakowaliśmy do u-haula (amerykański przewoźnik, w tym wypadku chodzi o przypominającą kemping ciężarówkę przewozową). Przy każdym wyboju wyskakiwaliśmy do góry, rzucało nas po całej ciężarówce, czołgaliśmy się z powrotem na swoje miejsca i tak w kółko.
James: To była szkoła przetrwania.

Zasady życia w trasie...

Lars: Zazwyczaj mieszkaliśmy w jednym pokoju hotelowym i zaczynała się walka o łóżka i prysznice, kto pierwszy, kto pierwszy. W niektórych hotelach musieliśmy dzielić się ręcznikami, zasada była prosta: nie wycieramy nimi dupy!
Gdy spaliśmy razem, w jednym łóżku, żadnego walenia konia, gdy leżysz z innym typem... mogłeś mieć tam pannę, ale bez takich!
Kirk: Zawsze ktoś tam z nami w łóżku był (śmiech).
Lars: Żadnego dawania sobie ulgi! Idź do łazienki do cholery jasnej!
Kirk: Podczas trasy Ride the Lightning dorobiliśmy się tour busa.
James: Zawsze jest niepisana zasada w autokarze. Żadnego srania.. (w polskich realiach zasada ta brzmi "nie ma srania w pekaesie" ;) - przyp. Ugluk). Załatwiasz się w ręcznik i zawijasz jak pieluszkę. Pamiętam, że Cliff kiedyś to zrobił i wywalił ten ręcznik przez okno. Niektórzy fani musieli to dorwać... walczyli o zasrany ręcznik... to nie było ładne...



Alcoholica

James: Mieliśmy dzień piwa, dzień Jagermeistera, dzień dżinu, było sporo picia.
Lars: Wszyscy byliśmy durnowatymi, wkręconymi w muzę samotnikami. Tak upraszczając, po prostu chcieliśmy się nawalić i poruchać (śmiech).
James: 12 godzin picia, 12 godzin kaca, 12 godzin picia i tak dalej..
Lars: Zapraszałeś do tour busa jak najwięcej publiki, najchętniej kobiet... potrafiło tam siedzieć 30 dziewczyn... Pierwsza trasa stadionowa za czasów Justice, było już ostra. Trasa z Gunsami w 92 też była niegrzeczna.
Robert: Koncertowanie z nimi w 93 roku było jak występy w dzikim cyrku. Byli pierwsi do wypicia ze mną całej butli Jagera. Dzisiaj raczej z takich baletów nie wyszlibyśmy żywcem (śmiech).
Lars: Czasy nie są już takie ciężkie. No chyba, że masz za takich ludzi na około którzy popijają czerwone wino. Ale uwierz mi, to jest tak cywilizowane, że od tego też chce się już rzygać.








Ugluk

Waszym zdaniem
komentarzy: 0
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Nikt nie skomentował newsa.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak