W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Odrodzenie Rozpruwacza [rozmowa z Kirkiem Hammettem dla So What! - cz.1]
dodane 18.11.2018 14:15:35 przez: Marios
wyświetleń: 2009
Kirk 'Rozpruwacz" Hammett kończy dziś 56 lat. Z tej okazji przed Wami pierwsza część rozmowy redaktora naczelnego sekcji So What!, Steffana Chirazi, z gitarzystą Metalliki. Panowie rozmawiali tuż przed ostatnim europejskim koncertem halowej część trasy WorldWired.







tekst i rozmowa: Steffan Chirazi


Czasami zbyt łatwo dochodzi się do wniosku, że Kirk Hammett jest postacią oczywistą. Zawsze na miejscu. Wesoły facet, cały czas obecny. Nie skupia na sobie całej uwagi i na pewno nie potrzebuje światła reflektorów.

Gdy popatrzymy na każde ze znaczących osiągnięć Metalliki, zawsze jest w nich Kirk Hammett. Kirk pozostaje Kirkiem, tzn. utalentowany muzyk, ale nigdy w pierwszym rzędzie. Idę o zakład, że nadal jest wielu fanów, którzy nie mają pojęcia o tym, że Hammett napisał "ten" riff do Enter Sandman. Chodzi jednak nie tyle o to, by zmienić ten fakt. Kirk nie zabiega o to, by każdego fana upewnić w tym fakcie. Kirk zawsze był muzykiem takim, który nie robi nic, aby przyciągnąć uwagę.

W czasie WorldWired Hammett dokonał subtelnej zmiany w tej trwającej całe życie postawie. Nie martwcie się - nie został z dnia na dzień narcystycznym ego-maniakiem. Co to, to nie. Kirk wciąż jest grzeczny i uprzejmy. W tej chwili widoczna jest u gitarzysty pewna determinacja, by nie obawiać się "być obecnym", uczestniczyć. Mieć satysfakcję z mieszania się do każdego zastanego scenariusza. Kirk jest teraz trochę "głośniejszy" na wszystkie możliwe sposoby. Można powiedzieć, że podczas WorldWired Hammett urósł niezmiernie. Niektóre aspekty jego życia zyskały niemal szytą na miarę niezbędną kontrolę, co z kolei pozwoliło mu rozkwitać zarówno na scenie, jak i poza nią.






Jeszcze w maju, tuż przed wakacyjną przerwą, usiadłem z Kirkiem za kulisami w Helsinkach, by pomówić o świecie Hammetta.


Chcę zacząć od tego, że odkąd zaczęła się WorldWired Tour, wydaje mi się, że przeszedłeś renesans. Zdaje się, że przeszedłeś przez etap, w którym złapałeś widoczną samoświadomość i dzięki temu znalazłeś rytm funkcjonowania. Wygląda to tak, że teraz grasz lepiej, niż grałeś prawdopodobnie przez ostatnie 20 lat...

Przestałem pić prawie trzy i pół roku temu. Zdałem sobie sprawę z tego, że muszę przestać, bo to już na mnie nie działa. To. co zaczęło się od puszki piwa wśród znajomych, przez ponad trzydzieści lat stało się czymś więcej. Przez taki czas może być trudno złapać kontakt na temat tego, jak to wpływa na ciebie i wszystkich, w kręgu których się obracasz. Więc po prostu przestałem. Pewnego dnia powiedziałem: "stop, kurwa!" i nie wróciłem do tego nigdy więcej.

Pamiętam, gdy rozmawialiśmy o Hardwired... To Self-Destruct w HQ (późnym latem 2016). Trafiliśmy w moment, gdy te wszystkie okropne sprawy się wydarzyły, a przez które bardzo ograniczyłeś swój udział. Utrata telefonu z riffami, i tak dalej, i tak dalej... Chciałbym zapytać, czy ten moment był jakimś katalizatorem, dzięki któremu postanowiłeś przeskoczyć do kolejnej fazy? Wiesz, "Kurwa, stało się. Nie będę przez to przechodził jeszcze raz!"...

Tak. Utrata telefonu była dla mnie pobudką na wielu różnych poziomach. Po pierwsze na nic nie zwracałem uwagi. Byłem świadomy tego, że żyję od chwili do chwili. Ta muzyka była moim celem. Utrata telefonu była początkiem wielu rzeczy, które straciłem. [Kirk zgubił telefon z riffami na album w Danii w grudniu 2015 roku - przyp. red). I wiesz, zaprzestanie picia pomogło mi w obraniu lepszego kursu. Nigdy nie odzyskam tych pięciuset pomysłów, ale teraz, gdy znajduję się w lepszej sytuacji, po prostu wymyślę 500 nowych. I tak, czuję się ożywiony, podbudowany i odkrywam na nowo to, że wciąż muszę wspinać się na ten szczyt. Nie osiągnąłem jeszcze maksimum bycia muzykiem. Wciąż mam wrażenie, że się rozwijam, bo odkryłem w gitarze więcej nowych rzeczy w ciągu ostatnich czterech lat, niż przez poprzednią dekadę. Teraz czuję wyraźny związek umysłu z sercem. Moje wnętrze wpływa na moje uszy i palce i jest to całkowicie niezakłócony przepływ twórczej energii, bez niczego, co by przeszkadzało i go zakłócało. Więc tak - wierzę w to, że się trochę odrodziłem. Czuję, że jestem teraz w okresie wielkiego wzrostu, a to sprawia, że dużo nad tym myślę, bo nie spodziewałem się czegoś takiego.

Jedna sprawa, którą zauważyłem: na początku trasy - nie w halach, ale na dużych stadionowych scenach odczuwałem mniejszą interakcję między tobą a Jamesem, niż tobą a Larsem. Po tym minionym okresie wydaje się, że jesteś bardziej pewny siebie, pewniejszy i po prostu silniejszy. Czy to prawda? Czy czułeś, że tak się dzieje?

To prawda, i czuję, że jestem teraz w doskonałym miejscu, gdzie mogę swobodnie oddać swoją energię i skupić się na tym, co jest do zrobienia, bez zbytniego oddalania się od siebie i bez tego cierpienia, że nie jestem w stanie czegoś zrobić na takim poziomie, jakim bym chciał. Czuję swoje zaangażowanie na 100 procent.





Czy uważasz, że aktualny harmonogram waszych koncertów jest w pewnym sensie wręcz idealny, by się "odrodzić"? Jesteś dwa, trzy tygodnie w drodze, a potem masz czas wolny, by ogarniać dalsze sprawy. Jest czas na określenie samopoczucia itd. Taki mechanizm działa fizycznie na pozostałych. Czy uważasz, że takie rozplanowanie zajęć jest idealne dla twojej psychiki?

Jasne. Bycie w trasie jest dla mnie świetnym sposobem na życie "w tym momencie", ponieważ za każdym razem dzieje się coś nowego. Nie mogę w trasie rozmyślać o przeszłości, bo kiedy zdarzało się, że moja głowa rozmyślała o tym, co było, łapałem się na tym, że nie daję z siebie maksa. Wiem też, że nie warto martwić się i rozmyślać nad przyszłością. Nie możesz nic z nią zrobić, bo po prostu jeszcze nie nadeszła. Wierz mi, że spędziłem mnóstwo czasu na rozmyślaniu o przyszłości. Aktualnie całkowicie poświęcam się temu, co dzieje się w tym momencie i jestem z tego zadowolony, bo takie podejście robi u mnie różnicę w podejściu do grania na gitarze. Jeśli chcesz być spontanicznym, musisz zaangażować się w teraz. I to jest dla mnie ta słodka chwila, wiesz, kiedy jestem "teraz", gram na gitarze i czuję, że jestem gotowy na wszystko. Jeśli sięgam po gitarę i zastanawiam się, czy gram lepiej niż tydzień, miesiąc czy trzy lata temu... Nie zamierzam być najlepszy, bo jeśli gram i czuję, że to nie mój dzień i czuję się głupio, oznacza tyle, że będę miał gówniany koncert, bo chujowo będę grał. Wiesz, scena to nie jest dobre miejsce, by kombinować.

Czy czujesz, że potrafisz powiedzieć "nie" ogólnie w sprawach, niż kiedykolwiek wcześniej? Czy czujesz się silniejszy w tym względzie?

Absolutnie tak. I takie nastawienie ma wiele wspólnego z samą siłą bycia "tu i teraz". Używam tego jako perspektywy.

Fajnie jest obserwować klimat na scenie, gdy razem gracie. Pomiędzy tobą a Jamesem jest coś w rodzaju sympatyczności. To wygoda dla was obu stać obok siebie i grać.

Oczywiście. Jeśli chodzi o wibracje na scenie pomiędzy naszą czwórką myślę, że to po prostu efekt normalnego surowego entuzjazmu z powodu grania muzyki w tym momencie i po prostu cieszenia się sobą. Myślę, że to wynika też trochę z tego, że moje dzieci grają na instrumentach. Mam w domu stosy instrumentów, a ilekroć dochodzimy do momentu, gdy razem chcemy coś potworzyć, z reguły zawsze kończę jako perkusista. Jakoś rok temu złapałem trzy, cztery sekwencje. Potem polubiłem moje uproszczone granie na perkusji. Ostatnie cztery czy pięć miesięcy, kiedy Metallica jest w trasie, podglądam Larsa. Nauczyłem się sporo chwytów po prostu obserwując go na scenie. I nagle dzieje się tak, że trzydzieści lat po fakcie podchodzę do Larsa i jestem pod wrażeniem jego gry. Choćby Nothing Else Matters poprzedniej nocy: w pewnym momencie zatrzymałem się by obserwować, bo jestem zaskoczony jego hi-hatową finazją. Mówiłem do siebie: "Kurwa! Czadowe!" i właściwie przestawałem na chwilę grać.





Tak przy okazji tego, o czym rozmawiamy, można faktycznie powiedzieć, że facet jest niesprawiedliwie oceniany przez jednych, czy drugich przez to, że rzekomo nie jest dobrym perkusistą, bo jest to po prostu nieprawda.

Od zawsze uważałem, że Lars jest zajebiście fantastycznym bębniarzem. Wszyscy mamy swoje mocne i słabe strony. Wielką zaletą każdego z nas w Metallice jest zespołowa praca nad tymi słabościami. Tak mamy i tacy już będziemy.

To świetnie. Porozmawiajmy teraz o ponownej miłości do gitary i o tym, co się dzięki temu dzieje w twoim życiu. Chodzi mi o to, czy wróciłeś do sposobu, gdzie jesteś w pokoju hotelowym, wymyślasz pomysły i tworzysz muzykę przez cały ten czas?

Trwa to cały czas. Myślę, że renesans takiego podejścia miał początek jakieś dwa lata temu. Po prostu ponownie poczułem więź z gitarą. Wiesz, jeśli chcę jakoś wyolbrzymić emocje, które mam w sobie, to teraz naprawdę wiem, że gitara jest do tego najlepszym instrumentem. Wiem, gdzie mogę te emocje znaleźć i co je wywołuje.

Masz na myśli mentalny stan, z którym możesz się połączyć?

Wszystko to opiera się na emocjonalnej, mentalnej i fizycznej stronie. Wszystkie one pozwalają mi wykorzystać moje emocje. To działa, działa przez cały czas. Karmię się tym i po prostu uwielbiam. Rozwijam się jako gitarzysta, uczę się więcej o jazzie, który uwielbiam, uczę się więcej o muzyce klasycznej, którą uwielbiam, a przerywniki przygotowywane z Robertem w czasie koncertów są wspaniałe, ponieważ uczymy się muzycznych rzeczy z innych krajów. Dowiadujemy się o tym, co sprawia, że dany zespół jest popularny w danym kraju.

Ale ty zawsze byłeś - znów użyję tego słowa na R - renesansowym facetem. Słuchałeś Bowiego i The Police i innych tego typu rzeczy, gdy byłeś dzieciakiem.

Moja miłość do The Police jest wielka. Jedynym bandem, na punkcie którego mieliśmy identyczną z Cliffem Burtonem obsesję - byli The Police. Ulubionym pałkerem Cliffa był Stewart Copeland.

I jaki dobry gust.

Tak. Chodzi mi o to, że Cliff uwielbiał grać takie rzeczy. Siłą rzeczy więc interesują mnie różne rodzaje muzyki. To może być najdziwniejszy cygański jazz w stylu Jożin z Bażin, który graliśmy w Pradze. Gdy to po raz pierwszy usłyszałem zapytałem: "Co to do jasnej cholery jest?" A to jest cygańska jazzowa piosenka. Ma jazzowe akordy. Gdy się nauczyłem ją grać, pomyślałem, że to naprawdę fajna melodia. Wiesz, kiedy pracujesz nad takim utworem, możesz dostrzec to, dlaczego akurat ten utwór jest popularny w tym kraju. Możesz zobaczyć, dlaczego jest on tak atrakcyjny dla tej konkretnej kultury.





To interesujące. Trzeci raz odbywacie te muzyczne podróże z basistą Metalliki. Czy są jakieś podobieństwa miedzy Robem a Cliffem pod względem tego, jak bardzo daleko sięgają ich zainteresowania muzyczne?

Cliff zawsze był zainteresowany moją grą. Grałem trochę tego, następnym razem coś innego, a on biegał i zagadywał: "Stary, musisz mi to pokazać". Cliff słuchał numerów Skynyrd i skupiał się na szczegółach. Widziałem, jak próbował rozgryzać te rzeczy na gitarze. Wiele razy po prostu nie miał wystarczającej zręczności, ponieważ był basistą, a próbował na sześciu strunach. Brałem gitarę i pokazywałem mu to i owo. Chciał być gitarzystą.

Tak jak Lemmy!

Tak, ale Cliffowi lepiej szło na basie.

Tak jak Lemmy'emu!

Jasne. Był po prostu lepszym basistą. Ja i Cliff zazębialiśmy się między sobą. On zaczynał coś grać, zaraz do niego dołączałem. Z Jasonem też tak było do pewnego stopnia. Często grywałem z Jasonem w wolne dni. Zwykle graliśmy bluesa, bo Jason był wielkim fanem bluesowych rzeczy. Ja byłem fanem Steviego Ray'a Vaughana i Hendrixa, więc zawsze zaczynaliśmy od bluesowych zagrywek i od czasu do czasu łapaliśmy chemię w taki fajny sposób. Ale robiliśmy to raczej relaksacyjnie, dla zabicia czasu i dobrej zabawy. Z Robertem jest świetnie, ponieważ jest bardzo zdyscyplinowany i mega zorientowany muzycznie. Mogę pogadać z Robem o teorii, bo Tru chodził do szkoły muzycznej, co jest świetną sprawą. I wiesz, z Robem chodzi o to, byśmy znaleźli jakąś fajną piosenkę i rozebrali ją do najprostszych elementów: akordów i linii basu. To jego pomysły, zawsze pokazuje mi, co chce osiągnąć, a ja dopowiadam coś w stylu: "Dobra, to chwyci, ale powinniśmy zahaczyć też o tę część po refrenie". Siadamy, rozpracowujemy numer i wychodzi świetnie. Tkwimy razem w takiej muzyce, której żaden z nas wcześniej nie grał. Kiedy się więc spotykamy, zawsze mamy przed sobą jakieś świeże spojrzenie, bo obydwaj wkraczamy na terytorium, na którym nie spędzamy zbyt wiele czasu.

To jak powrót do szczenięcych czasów.

Tak, to trochę jak wejście do sklepu ze słodzyczami: "Dzisiaj spróbujemy tego smaku". Następny dzień, i znów inny smak. To naprawdę wspaniałe. Z tego wychodzi też sporo przypadkowych jammów. Włączam nagrywanie, gram coś. Potem to, co nagrałem, puszczam Robowi: "Sprawdź to! Nagrałem takiego riffa", i podpuszczam go, żeby dograł coś od siebie. Nagle mamy fajną rzecz, której, kurwa, żaden z nas nie zamierzał nawet zrobić.





Koniec części pierwszej.





Marios
Overkill.pl

Waszym zdaniem
komentarzy: 5
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
the_Rock
21.11.2018 08:47:53
O  IP: 165.225.81.9
Ja tam lubie gościa, choć dziwi mnie ze nie miał chęci/ambicji, aby nagrać swój solowy album jak Iommi, Cantrell, czy Slash.
MaciekP
20.11.2018 11:16:52
O  IP: 213.241.41.10
Uważam podobnie jak A7. Sądzę, że muzycznie nic by się nie stało jakby na Jego miejscu był ktoś inny. Tym niemniej też go lubię i nie ucieszył bym się gdyby odszedł czy coś.
a7xsz
19.11.2018 14:44:51
O  IP: 212.160.172.85
Ja go też ogólnie lubię, choć był i jest najmniej charakterną postacią w zespole. Kimś takim, bez którego Meta może funkcjonować, nikt by nie płakał, a nawet mogłoby się to okazać czymś dobrym. Przy całym oczywiście szacunku do niego za wszystko. Trochę też, wydaje mi się, że narkotyki i alko miały wpływ na niego, przestał pić dopiero w wieku 53 lat, to już jednak za pozno i nieodwracalne zmiany mogły zajść.
a7xsz
19.11.2018 14:27:32
O  IP: 212.160.172.85
Telefon rozpłynął się w powietrzu. UFO porwało lub wpadł gdzieś w inny wymiar.
Ogólnie przestał istnieć, zero śladu.
NIKT
18.11.2018 19:00:05
O  IP: 81.190.119.81
Faktycznie Kirk jest najbardziej pokręconym członkiem Metalliki. Ilekroć czytam z nim wywiad, łapię się na tym, że nie do końca wiem o co mu chodzi:D
Sprawa z tym.. "telefonem" nie powinna już nigdy być wspominana..
Mimo wszystko lubię Kirka bardzo i kibicuję mu. Mam nadzieję, że kiedyś nagra solową płytę, by nie musiał gubić telefonów;)
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak