Były basista zespołu Metallica w wywiadzie dla Rolling Stone wspomina koncert Monsters of Rock z 1988 roku, który odbył się w Los Angeles!

Czułem się jakbym został spuszczony w kiblu, bo ludzie spływali z trybun prosto na murawę. Doszliśmy do piątego lub szóstego kawałka, a był nim Whiplash i wtedy zaczęli wyrywać krzesła. Kilka rzędów siedzisk połączonych razem płynęło nad głowami tłumu z samego końca aż pod scenę. Setki docierały do barierek, a potem zabierała je ochrona lecz miała problem. Nie wiedziała co robić z taką ilością połamanych siedzeń wraz z włosami i butami. Przerwaliśmy Whiplash i zeszliśmy ze sceny. Patrzyliśmy na to wszystko stojąc za nagłośnieniem i obserwując przez pięć lub siedem minut jak sprzątają krzesła z trawnika. Był ich wielki stos na parkingu poza areną. Jak powróciliśmy to James policzył dwa - trzy - cztery, bum! Zaczęliśmy Whiplash od momentu w którym skończyliśmy i stadion oszalał. Pod samą sceną skakało ze pięćset osób, aż się kurz unosił. I pomyśleć, że to była dopiero trzecia po południu. Po nas miał grać Dokken i przekazaliśmy im, że lubimy ich bardzo, ale niech spróbują zrobić to lepiej - powodzenia!



Elvis-Król